poniedziałek, 26 czerwca 2017

Szopa na głowie i puszą Ci się włosy? Wiedz, że coś się dzieje!

Hej!

Tym razem podstawowy problem wielu dziewczyn - puszące się włosy. Główne przyczyny są dwie, ale ważniejszą jest niewiedza!

Jak z tamtego poniżej zrobić to? Przeczytajcie uważnie :)

Puszące się włosy, czyli szopa, pudel i czupiradło

A teraz całkiem na poważnie, na moim przykładzie. Zawsze miałam grube włosy, a im były dłuższe, tym bardziej niesforne. Czesałam je wiele razy dziennie, spinałam, ujarzmiałam opaską... a one ciągle się puszyły i nie wyglądały dobrze. W dotyku były gładkie i raczej miękkie, dość ciężkie - teraz takie spostrzeżenia prowadzą od razu do jedynego słusznego wniosku - są to włosy falowane lub kręcone! 
Oczywiście istnieje też druga przyczyna, jaką jest przeproteinowanie, ale temu zjawisku towarzyszą włosy kołtuniące się, matowe i szorstkie, wymagające po prostu zmiany pielęgnacji - temat pozostawiam do analizy w późniejszych postach :)
Problem zaczął się gdzieś w środkowej podstawówce, a skończył pod koniec gimnazjum, gdy zmieniłam fryzjerkę, która odkryła moją Amerykę. Dostałam wtedy kilka podstawowych rad, ale jakże ratujących fryzurę, mój poranny czas na sen i ogólnie włosy, które w końcu przestały być tarmoszone, łamane i wyrywane. Teraz wzbogacę je o włosomaniaczą wiedzę i własne doświadczenia:

1. ZAKAZ czesania włosów na sucho. We wszystkich falowano / kręconych przypadkach kończy się to tragicznie. Dla lekkich fal dobre będzie czesanie na mokro (najlepiej z odżywką), a dla kręconych jedynie rozdzielanie poszczególnych loków palcami. Wiem, że może się to wydawać dziwne dla kogoś, kto pierwszy raz o tym czyta, ale to naprawdę działa! A gdy włosy są odpowiednio nawilżone i zabezpieczone (uwaga, tutaj mam na myśli równowagę PEH!), to wcale się nie kołtunią.

Przykłady wzięte z życia moich włosów podczas niedobrego traktowania - głównie czesania na sucho
2. Cięcie. Jest to sporna kwestia, bo część społeczności optuje za cieniowaniem, warstwami i wszelkiego typu kombinacjami (np. cięcie w U lub V), a reszta za całkowitym równaniem. Ja należę do tej pierwszej z prostego powodu - absolutnie służy to moim włosom. Przy niskoporowatych, ciężkich i długich włosach osiągam fale tylko na pewnej odległości od końców. Warstwy sprawiają, że wydaje się, jakby kręciły się całe, dodają objętości (prostym włosom zabierają) i wysmuklają figurę (tutaj bardziej cięcie tyłu w U lub V). Cięcia na prosto mają inne zalety, np. przy zapuszczaniu.

3. Mycie, czyli kolejny temat rzeka i istny dramat dla długowłosych. Musicie pamiętać, że "pranie" włosów, mieszanie nimi nadmiernie, tarcie i ogólna chęć wywoływania jak największej ilości piany to Wasz wróg. Jest dużo metod - OMO, odżywka, piana, rozwodniony szampon, mydło, ziela, ale najważniejsze to pamięć, że Waszym zadaniem jest umyć skórę głowy. Włosom na długości wystarcza z reguły spływająca po nich piana (mam na myśli warunki życia w bezpyłowym środowisku, nie pracę w betoniarni). Starajcie się nie czochrać, tylko delikatnie masować skalp i to już połowa sukcesu. Potem wg punktu 1. delikatnie rozdzielamy włosy. Posty o myciu znajdziecie już na blogu (choćby w popularnych postach :))


Tak w trakcie ugniatania na mokro wyglądają moje
4. Układanie i suszenie lub wstęp do niego. W tym punkcie popełniam najwięcej grzechów... Włosy falowane i kręcone po prostu uwielbiają WYGNIATANIE i WGNIATANIE wszelkiego typu. WY-gniatamy wodę, a W-gniatamy odżywki i stylizatory. Po wstępnym usunięciu wody rękami, odsączamy włosy w gładki materiał, choć mi ciągle zdarza się w ręcznik frotte - edit: teraz używam już tylko bawełnianej koszulki, i: I) suszymy dyfuzorem, II) zawijamy w koszulkę lub spinamy gumką, III) pozostawiamy do wyschnięcia lub IV) (o zgrozo!) idziemy spać jak jest, co niechlubnie praktykuję osobiście (tak, chodzę spać z mokrymi i rozpuszczonymi włosami), ale schną bardzo długo i... dobra nie będę się tłumaczyć. Robię tak od lat i to po prostu przeważnie działa. 

5. Ogarniamy się i voila! Mam tutaj na myśli ewentualne wygniecenie sucharków (sztywnych loków z żelu), rozdzielenie zbitych loków lub po prostu przełożenie włosów na inną stronę. 

Efekt końcowy - po nocy, ploppingu i wgnieceniu glutka lnianego

Nie zapominajcie o moich mediach społecznościowych! Facebook oraz Instagram z ogromem stories czekają! A dla tych, które nie mogą sobie dać rady same - powstała grupa, wpadajcie! Jestem tu moderatorem! Link do grupy TUTAJ :)



9 komentarzy:

  1. Bardzo dobry post :)
    Ja akurat grzebienia nie używam w ogóle i jakoś właśnie do szopy mi daleko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im więcej dodaję zdjęć moich włosów w dobrym stanie, tym później wyglądają gorzej xd choć nie powiem, gdy zastosuję się do wszystkich jest ok, ale gotowanie glutka to tak wymagająca czynność... lenistwo nie popłaca!

      Usuń
  2. Boże, jakbym miała tak cudne włosy to mogłyby mi się nawet puszyć :D bo moje proste druciaki akurat są wiecznie przyklapnięte :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany, masz przecudowne te włosy, oglądam i się zachwycam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję <3
      Dopiero od maja mam takie :D wcześniej to wszystko w środku :D

      Usuń
  4. a jak masz suche włoski, to w jakies fruzyrze najczesciej spisz?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej w koku z gumką sprężynką w oplocie materiałowym lub rozpuszczonych :)

      Usuń

Pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych oraz akceptujesz Politykę Prywatności.

Chętnie odpowiem na każde pytanie!

Polecany post

Szampon - jaki wybrać i jak go dobrać

Kompendium o skórze głowy Skoro wiele z Was nie stosuje metody CG (i ja w pełni rozumiem wskazania, które to wymuszają), a wszelkie pro...