poniedziałek, 18 czerwca 2018

Ręcznik specjalnie do włosów? Zabezpieczanie mokrych włosów na noc i nowości od Arystea

Ręcznik specjalnie do włosów? Zabezpieczanie mokrych włosów na noc i nowości od Arystea

Mokre i suche włosy w nocy


Suszenie i naturalne schnięcie włosów to coś, czego najbardziej nie lubię. Wymieniłam tutaj obie czynności, więc tak, nie lubię całego tego procesu, który zachodzi po umyciu i stylizacji włosów. Też tak macie? Wygniatanie, odsączanie, plopping i koszulka to mój rytuał, który zawsze przynosi dość dobry efekt. Całkiem szczerze – stylizowanie i suszenie długich, niskoporowatych włosów w taki sposób, żeby wydobyć z nich jakikolwiek skręt to nie lada wyzwanie. Do tego te moje uparte fale... Wszystkie włosowe siostry z typem skrętu 2a i 2b na pewno się ze mną zgodzą, że osiągnięcie good hair day’a (dnia dobrej fryzury) nie zawsze jest proste, przy czym to ostatnie słowo jest tutaj kluczowe. Włosy mi się buntują, a suszenie dyfuzorem za każdym razem przez co najmniej 40 min  to ogromna strata czasu i prądu (czas suszenia chłodnym nawiewem na zmianę z lekko ciepłym), więc jedyne pozostałe słuszne rozwiązanie to zawinięcie ich i suszenie w ploppingu, żeby mogły nabierać ładnego kształtu.

Jeszcze tajemnicza paczuszka... :D
Spanie w zawiązanych w grubą koszulkę włosach nie należy do najprzyjemniejszych, choć uważam, że odporna na trzymanie czegokolwiek na głowie jestem. Od małego spałam na wałkach, z włosami zawiniętymi na papilotach czy skarpetkach. Wszelkie warkocze, koki czy kucyki to dla mnie często dużo lepsze rozwiązanie niż rozpuszczone włosy w ciągu dnia, ale czy wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, co z włosami dzieje się w nocy? Ocierają się o siebie i pościel, jeśli nie są związane, można je przez przypadek nawet wyrwać! Ananasy i inne zawijasy nie są dla mnie najwygodniejsze,  tym bardziej że długie fale nie mają szans zostać utrwalone związane w ten sposób. Dlatego  oprócz tego, że postawiłam na jedwabną poszewkę na poduszkę i od tamtej pory zauważam u siebie sporo mniej splątanych pasm, to w połączeniu z ploppingiem na mokrych włosach, a potem już rozpuszczonych, uzyskuję najlepsze rezultaty w skręcie. Ogólnie spania w rozpuszczonych włosach na jedwabnej poszewce nie uważam za zbrodnię i zdarza mi się coraz częściej, bo na mój skręt to akurat po tej pierwszej nocy nie ma już wpływu.

Łuski czepiają się o siebie i o ręcznik

a później wszystkie włosy plączą się niemiłosiernie


Chcę tutaj pokazać Wam włos – najlepiej zdjęcie spod mikroskopu. 

Źródło: https://m2hair.wordpress.com/2013/02/12/the-truth-about-hair/

Widzicie te odstające części? To są właśnie te sławne łuski, które określają naszą porowatość. Od tego jak bardzo przylegają do łodygi zależy jak szybko włosy schną, jak bardzo się puszą, plączą, są wrażliwe... Chłodna woda na koniec mycia i płukanka octowa sprawiają, że włosy są dużo bardziej lśniące, bo łuski są wtedy szczelnie domknięte (najszczelniej z własnych możliwości). 

Źródło: https://www.istockphoto.com/be/photos/cheveu-microscope?excludenudity=true&mediatype=photography&phrase=cheveu%20microscope&sort=mostpopular

Włosy z natury mają kwaśne pH, dlatego nie lubią się z neutralnymi pH szamponów dla niemowląt. Doszliśmy już do wniosków, że mokre włosy są dużo bardziej podatne na zniszczenia mechaniczne, dlatego czeszemy je na sucho przed myciem lub podczas na odżywce, która robi lepszy poślizg na rozwartych ciepłą wodą łuskach. Nie pierzemy podczas mycia, tylko wygniatamy z pianą z szamponu spływającą ze skóry głowy po długości lub wczesujemy odżywkę. Unikamy pełnego wypustek ręcznika frotte, którego włókna sczepiają się z otwartymi na mokro łuskami włosów i powodują ich wyrywanie, niszczenie struktury. Takie osłabione włosy dużo częściej się łamią, są matowe i kołtuniące, dlatego tarmoszenie zamieniamy na wygniatanie i używamy gładkiego, miękkiego materiału, żeby zminimalizować wszystkie ewentualne negatywne skutki. Sama zmieniłam ręcznik frotte, który tak uwielbiam do ciała, na bawełnianą koszulkę, a później na... no właśnie! Teraz główny punkt programu i moje nowe hitowe produkty do włosów, a w zasadzie akcesoria ułatwiające wszystkie wyżej opisane przeze mnie nielubiane czynności suszenia włosów.

Nowy ręcznik specjalnie do włosów?!


Ten fragment tekstu piszę specjalnie w dniu, w którym otworzyłam przesyłkę:
Produkty marki Arystea są u mnie nowością i szczerze – nie mogę doczekać się testów! Paczuszka przyszła do mnie elegancko zapakowana w gustowny biało-złoty karton z minimalistyczną grafiką. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, była wstążeczka i napis ‘Have a lovely hair!”. Muszę przyznać, że to bardzo miłe!


Po rozwiązaniu wstążeczki i otworzeniu pudełka moim oczom ukazała się instrukcja „jak zrobić plopping” – jeśli kupujemy produkt na prezent, na pewno będzie dobrym wprowadzeniem do pielęgnacji włosów dla kogoś niewtajemniczonego. Na wejściu producent sugeruje nam powinowactwo z włosami kręconymi <3.


Dopiero przy edycji zdjęcia zauważyłam napis "*Pamiętaj! Produkt należy wyprać przed pierwszym użyciem.". Nie zrobiłam tego i niżej przeczytacie wrażenia z tym związane. Za to już podzielę się wnioskiem - zróbcie to. Pozbywamy się wtedy wszystkich zanieczyszczeń z produkcji, środków konserwujących i wszystkiego w tym stylu.

Oryginalna grafika ze strony producenta, do zobaczenia TUTAJ
W paczuszce znajdują się dwie rzeczy – TURBAN I RĘCZNIK DO WŁOSÓW! Czy to nie cudowne? Ktoś w końcu o nas pomyślał!


Stylistyka i wykonanie obu jest identyczne. Biały materiał wykończony subtelną złotą lamówką. Turban posiada guziczek (do umieszczenia nad czołem lub nad karkiem) i pętelkę na ogonku do wygodnego zaczepiania zawiniętych włosów, a ręcznik ma dość spory, prostokątny rozmiar i również pętelkę, za którą możemy łatwo powiesić go w łazience.
Arystea zadbała o naturalność – materiał to stuprocentowa bawełna i to mega miękka w dotyku. Faktura jest gładka, ale jednocześnie wyposażona w delikatne wypustki, które pozwalają na pochłanianie większej ilości wilgoci.
Tutaj myślę, że przyda się porównanie. Na rysunku widzicie zdjęcia spod mikrokamerki - różowy to mój ręcznik frotte do ciała, a biały to materiał od marki Arstea. Zdjęcia zrobiłam w dwóch powiększeniach - 500 i 1000 razy. Na pewno zauważacie jak duże wypustki są na zwykłym ręczniku i że mają wielokrotnie większe szanse na zaczepianie o łuski.
.
..
Moje wrażenia po pierwszych użyciach bez prania:
To coś przedziwnego. Mnóstwo wody odgniatałam w ten ręcznik, w niektórych momentach wręcz czułam, że przez niego przesiąka, a jednocześnie praktycznie nie czuć jej na ręczniku, jakby ciągle był suchy. Spadające na ręcznik krople w niego nie wsiąkają, choć z włosów podczas odgniatania trochę wody zniknęło.
Jest też niesamowicie lekki – jednej warstwy wcale nie czuć na głowie, przy dwóch robi się wrażenie cienkiej koszulki. Jestem zaintrygowana, naprawdę...!
Najpierw plopping - próbowałam zrobić według instrukcji - cały ręcznik był na to za duży, więc złożyłam go wzdłuż na pół. Włosy po rozłożeniu orientacyjnie na boki wystawały mi za krawędzie, ale to nieistotne, bo nie na tym to polega 😀 wyszedł mi dość przedziwny twór, możecie podglądnąć na zdjęciach sprzed pójścia spać.


Dziwnie się w nim czułam, więc to zdjęłam, złożyłam w poprzek i zawinęłam na takiej samej zasadzie, jak robię to z koszulką. Po zmianie nie możecie stwierdzić, że nie wygląda to lepiej! Wygodniejsze jest o niebo! Na poniższej sklejce widać pętelkę do wieszania!

Wybaczcie mi jakość tych zdjęć, naprawdę szłam później spać...
Pierwszą zagwozdką był dla mnie stopień wysuszenia włosów po 5ciu godzinach w zawiniętym ploppingu – wniosek jest taki, że spałam zbyt krótko, żeby włosy zdążyły wyschnąć, ręcznik złapany podwójnie też nie był specjalnie cieńszy od koszulki.

Zbliżenie na detale - guziczek i obszycie lamówki, według mnie perfekcja
Przy drugim podejściu do testów użyłam i turbana i ręcznika. Przy włosingu turbanem owinęłam naodżywkowane włosy w foliowym czepku, a po myciu i stylizacji odgniotłam mokre włosy w ręcznik i zawinęłam na ok. 2,5h w plopping w turbanie. Włosy oczywiście mi nie wyschły, ale jest to sposób mega wygodny! Nic mnie nie uwierało, materiał jest lekki, cienki, a dodatkowo wygląda się nawet ładnie – nie to co "gangsta look" w koszulce!


Następnym krokiem będzie wypranie i ręcznika, i turbana – aż jestem ciekawa czy cokolwiek się zmieni, choć chłonność powinna. Do tej pory nie znalazłam informacji o praniu – rozejrzę się jeszcze dokładniej, bo ciekawi mnie zalecana temperatura i to, czy gdzieś jest napisane, że powinno się wyprać te rzeczy przed użyciem. (Po przeczytaniu tekstu do tej pory dokładnie, wiecie już, że informacja jest na karteczce z ploppingiem dołączonej do paczki). Ważna sprawa – po dwóch użyciach nie zauważyłam odbarwień z henny na ręczniku, podczas gdy na koszulce już byłyby widoczne po pierwszym suszeniu włosów.


Pranie i używanie po praniu:
Ręcznik i turban wyprałam jak zawsze podobne rzeczy razem ze zwykłymi ubraniami w jasnych kolorach w pralce. Nie zrobiłam tego ręcznie, jak jest napisane na metce (oczywiście temperatura i inne wskazania tam są), bo jestem zbyt leniwa. Ręcznie piorę tylko swoją jedwabną poszewkę. Zdziwicie się, że nic im się nie stało? Dla mnie było to oczywiste od początku. Wszystko jest naprawdę porządnie zeszyte, lamówka też jest bawełniana, nic się nie zmieniło w porównaniu do stanu sprzed prania oprócz chłonności i miękkości. Teraz materiał stał się bardziej ręcznikiem, wszystko ładnie wsiąka. Według mnie nic nie powinno się dziać, ale dla pewności później będę je wrzucać w woreczkach na pranie, a szczególnie turban, żeby guziczek się nie porysował. Producent jest pewny swojego produktu - dostałam informacje, że nawet wygotowanie nie powinno spowodować żadnych szkód w materiale, bo przecież jest to bawełna.


Wszystko, tak jak napisałam wyżej, teraz wsiąka o wiele lepiej, włosy wygniata się bardzo łatwo w ręcznik, a turban jest bardzo wygodny do spania, choć sam mi spadł, gdy poszłam w nim spać. Muszę przetestować go jeszcze kilka razy, żeby przekonać się, czy po całej, regularnej nocy włosy wyschną w przeciwieństwie do koszulki. Może, żeby nie spadł wystarczy mocniej go skręcić...? Po kilku próbach widać, że da się to dopracować!


Dopracowania wymaga też moja technika układania włosów w turbanie, bo jeśli chcę używać go do ploppingu, to w zagłębieniu na głowę trzeba ułożyć włosy, a nie rozłożyć na całą długość ogonka. 
Tutaj pokazuję jak mi to wychodziło krok po kroku.


Koncepcja jest dla mnie świetna! Materiał cieniutki, oddychający, czyli na pewno o wiele lepszy dla skóry głowy niż tradycyjny ręcznik czy koszulka. Dodatkowo bardzo szybko schnie z całkowicie przemoczonego. Zajmuje niewiele miejsca, można zabrać go na każdy wyjazd - ze mną oba jadą do Stanów! Można je prać w pralce bez obaw, choć najlepiej nie używać płynu zmiękczającego.


Uważam, że są to dopracowane produkty stworzone z myślą o włosomaniaczkach. Do ploppingu nadają się oba - ręcznik i turban, choć ten drugi na pewno lepiej się nosi i tworzy tylko jedną warstwę na głowie. Powyżej krok po kroku odgniatanie włosów w ręcznik - nie widać, że został mokry, ale za to widać, jak trochę bardziej pod koniec włosy są pofalowane.


Jeśli macie problem z wymyśleniem prezentu, gdy ktoś Was pyta, co chcecie dostać, albo macie przyjaciółkę włosomaniaczkę, to w tym wpisie są co najmniej dwie inspiracje - jedwabną poszewkę na poduszkę i produkty Arystea, które dostępne są pod TYM LINKIEM :).

Wpis sponsoruje marka Arystea, aczkolwiek moja opinia i wszystkie spostrzeżenia są szczere i zgodne z prawdą. Odpowiem też w komentarzach na pojawiające się pytania! Piszcie śmiało czy zdecydujecie się na te cuda, bo w asortymencie włosomaniaczki znaleźć się powinny - znacznie ułatwiają życie! :) 

wtorek, 5 czerwca 2018

Wasze historie, czyli wyniki rozdania urodzinowego

Wasze historie, czyli wyniki rozdania urodzinowego

Hej!


Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się zbudować moją małą bazę wiedzy o włosach, zwłaszcza o falach i współtworzyć tak cudowną społeczność na grupie Curly Girls Polska! Chciałabym też bardzo podziękować Wam za zgłoszenia do konkursu, dostałam ich aż 16! Wszystkie były jedyne w swoim rodzaju, kręcone, falowane, farbowane i naturalne, a nawet pojawił się rodzynek - Krzysiek, którego znajdziecie TUTAJ - też zasługuje na wspomnienie! Wiecie jakie ma teraz piękne fale?! Zobaczycie na końcu posta  :) Tymczasem ja i... WYNIKI!


Pewnie nie możecie się już doczekać wyników! To bardzo podobnie jak ja, bo też nie mogłam doczekać się konkursu i tego, jak będziecie się zgłaszać, ale teraz już wiem, że wybór nigdy nie będzie łatwy. Oczywiście wszyscy zawsze przy okazji rozstrzygnięć piszą, że było trudno itd., ale kurde! Naprawdę się nie spodziewałam aż tak ciężkiej roboty i dlatego oprócz zwycięskiej chciałabym Wam pokazać także trzy prace, które bardzo mnie urzekły, a w zasadzie opisać krócej historie Dziewczyn. Zwycięzca może być tylko jeden i wygrana praca w całości trafia na sam dół tego wpisu, podobnie jak Wam obiecałam :)

Wyróżnienia: 

Agnieszka


Ta historia włosowa zaczyna się od chęci szaleństwa, początkowo niewinnej zmiany naturalnego koloru mysi blond na burgund z szamponetki. Później szampon koloryzujący, farba, rozjaśniacz... Włosy Agnieszki przeszły sporo domowej koloryzacji, ale dzięki chęci posiadania pięknych włosów i pracy, którą włożyła w poszukiwanie idealnego środka na uzyskanie wymarzonego koloru, teraz ma naprawdę piękne, lśniące włosy, a do tego w rzadko spotykanym kolorze.
Gratuluję samozaparcia i pięknych efektów! Wyróżnienie Twojej historii to dla mnie cenna nauczka, że "chcieć to móc", a różne wymarzone kolory, nawet te rozjaśniane, to tylko kolejny sposób obok pielęgnacji do pełnego zadowolenia z własnej fryzury! Moja henna i te rudości, burgundy i czerwienie to moje kolory i zdecydowanie lepiej czuję się tak, niż w naturalnym kolorze, który uważam, że do mnie po prostu nie pasuje.


Klaudia


Swoją wypowiedź zaczęła od zdania: "Jak widzisz, mam prawdopodobnie statystycznie najbardziej niepopularne włosy na świecie :D suche, drutowate fale 2a w mysim kolorze." A  ja zupełnie nie mogę się z tym zgodzić, bo mysie fale 2a to zdecydowanie mój typ włosów! Może nie sztywne lub drutowate, ale jednak! Kolor i typ się zgadza!
Klaudia pokazując swoje zdjęcie stwierdziła, że to nie GHD i jest sporo rzeczy których można się przyczepić, ale dla mnie te fale to kwintesencja! Och jak ja Ci zazdroszczę takiej fryzury! Zdecydowane włosy, kręcące się od niemal samej góry! Po drodze do tego stanu oczywiście było trochę grzeszków - niezrozumienie PEH, koloryzacje i dekoloryzacje, a potem zapuszczenie swoich naturalnych włosów. Pierwszym przełomem u Klaudii okazał się plopping i glutek(!), a następnym wypracowane na własnych włosach i po wielu trudach poznanie PEH swoich włosów. To jest właśnie klucz - nikt za nas tego nie zrobi, a dobranie pielęgnacji robi zawsze największe efekty WOW :)
Klaudia - mam nadzieję że na trzecie urodziny bloga obie spełnimy już wszystkie swoje włosowe marzenia o długościach i falach, ale wiedz, że się z Tobą nie zgadzam! Twoje włosy już mają "to coś"! Naturalne wyglądają po prostu przepięknie i gdyby tylko moje takie chciały być... :D 
Wyróżnienie w pełni zasłużone i mam nadzieję, że stanie się dla Ciebie, ale i innych kolejną motywacją :)

Karolina

Zdecydowanie najdłuższa i najbardziej skomplikowana historia włosowa, jaka do mnie przyszła, należy do Karoliny. Najpierw walka z samą sobą, rodzicami i schematami, potem z chorobą i wypadaniem, a teraz nauka ujarzmiania chcących się falować włosów. 
Karolina jako nastolatka często miała włosy do pasa, zaintrygowała mnie też część o tym, że chcąc upiąć włosy na studniówkę musiała je obciąć o kilkanaście centymetrów, żeby sobie na nich nie siadać! Na studiach było gorzej, tu zaczęła się smutna część, której koniec na szczęście jest pomyślny! Gdy włosy odrastały po licznych kuracjach i przełomowej wcierce z kozieradki(!), okazało się, że odrastają kręcone, dokładnie takie, o jakich Karolina zawsze marzyła.
Potem blogosfera, jutub i przełom za przełomem - olejowanie, nawilżanie pod olej, a potem odkrycie własnych fal, które dotąd traktowane były jak puch. Potem CGP i kolejne triki - plopping, odżywka b/s i odgniatanie włosów odżywką (Ula, mowa o Twoim sposobie!).
Karolina, podobnie jak ja, nieraz nie zwraca uwagi na bałagan na głowie - "Nie daję się też zwariować. Dalej potrafię wyjść do ludzi z jednym wielkim chaosem na głowie. Nie panikuję kiedy moje włosy zmokną i nie lecę ich myć przy najbliższej okazji. Jeśli mycie wypada mi za 3 dni, to mi to nie przeszkadza. Chodzę z puchem. Czasem mam wrażenie, że w ten mój BHD mijają mnie kręconowłose z grupy, których nie znam i myślą sobie, że powinnam się zapisać na grupę CGP, a moje włosy stały by się ładniejsze :P" - tutaj pojawia się fragment, z którym się utożsamiam jako adminka. Ten mój ciągły lęk przed tym, że zostanę osądzona za moje słabe fale, a doradzam innym...
Karolina, dziękuję za tą historię! Fale to ciągła walka ze sobą i z włosami, życzę Ci samych GHD i zazdrosnych spojrzeń na włosy na ulicy!

A teraz pora na wygraną  - trafi ona do osoby, której przełomem było zaakceptowanie siebie, zrozumienie swoich włosów i ogólnych zasad ich pielęgnacji. 

Pierwsze i jednocześnie jedyne nagrodzone zestawem kosmetyków miejsce zajmuje...

...Patrycja!

Dziewczyna, która bała się, że jej włosowa historia "zaginie gdzieś pośród innych", ale jednak dostrzeżona przeze mnie.


"Pamiętam jak kilka lat temu moja kuzynka „wycieniowała” mi włosy. Kiedy spojrzałam w lustro, miałam ochotę płakać. Przez 2 lata chodziłam w związanych włosach, nie robiłam sobie zdjęć. Moje włosy były cięte warstwowo i wtedy po raz pierwszy zauważyłam, że lekko falują. I szczerze? Nienawidziłam tego! Nie dość, że wyglądałam jak paź, to dodatkowo włosy żyły swoim życiem.
I właśnie wtedy postanowiłam, że pora zacząć o nie dbać. 
Byłam w drugiej klasie gimnazjum, kiedy moje włosy zaczęły odrastać i nie wstydziłam się wyjścia w rozpuszczonych włosach, ale wciąż były krótkie, nijakie, końcówki się wywijały. I wtedy wpadłam na „genialny” pomysł. Kupiłam pierwszą w życiu prostownicę. Prostowałam włosy dzień w dzień. Bez środków termoochronnych, czasem wilgotne, nie używałam odżywek. Po 2 latach moje włosy były w opłakanym stanie. Suche, matowe, końce się łamały. 
Kiedy zaczęłam naukę w technikum postanowiłam, że odstawię prostownicę i zacznę dbać o włosy. Trafiłam na blog Anwen. Czytałam co niektóre artykuły, myślałam, że pielęgnacja włosów nie jest mi obca. Z perspektywy czasu wiem, że to co robiłam, nie można było nazwać „dbaniem” o włosy. Popełniałam wiele błędów. Stosowałam dzień w dzień szampony z SLSem, co każde mycie dawałam maskę proteinową, olejowałam suche włosy olejem kokosowym, silikonów używałam „litrami” byleby moje włosy zaczęły być proste, a tarłam je ręcznikiem. Niestety, kondycja włosów się nie poprawiła, więc ścięłam je na krótko i zaczęłam od nowa „pielęgnować”. 
Zaczęłam pić drożdże, pokrzywę, siemię lniane, olejować włosy czymś innym niż kokos oraz dodałam podkład pod olej, oczywiście szampon z mocnym detergentem dalej królował, a odżywki z silikonami to było coś…. :) 
2 lata temu zaszłam w ciążę i miałam czas na zgłębianie włosowej wiedzy. Tak też trafiłam na grupę o włosach. Zafascynowana Agnieszką i jej pięknymi, rudymi włosami zaczęłam walkę o moje włosy na poważnie. Zaczęłam od ułożenia planu pielęgnacyjnego, czytałam każdy post, który był na na tamtej grupie, przeczytałam pliki po kilka razy, aż w końcu kupiłam pierwsze kosmetyki PEHowe. Z grupy wyniosłam wiele, moje włosy zaczęły lepiej wyglądać.
Niestety, wciąż nie byłam z nich zadowolona. Puszyły się i to strasznie. Próbowałam dociążyć je na wszelkie możliwe sposoby. Czasem niestety wyglądały na tłuste, ponieważ zamarzyła mi się tafla, a żeby to osiągnąć używałam silikonów. 
Za wszelką cenę chciałam mieć gładkie, lejące się włosy jak Agnieszka. 
Jako zagorzała włosomaniaczka dołączyłam do grupy Curly Girls Polska, żeby chłonąć niczym gąbka więcej włosowej wiedzy. I to był strzał w dziesiątkę. Po postach dziewczyn zastanawiałam się, czy i ja nie jestem jedną z nich. I to chyba był przełom w mojej pielęgnacji. Zrobiłam zdjęcia jak włosy wyglądają przed, a jak po ploopingu i glutku. 
O jaka byłam szczęśliwa, kiedy na mojej głowie pojawiły się piękne fale. Przejrzałam wszystkie pliki i wtedy pojawiła się właśnie ona.. moje falowane guru. Shidless wyskoczyła mi niczym bogini i już nie chciałam mieć pięknej, gładkiej tafli na głowie, zamarzyły mi się fale jak u Ciebie. Moja pielęgnacja uległa zmianie. Odrzuciłam silikony, włączyłam glutka jako stylizator, podczas mycia towarzyszyła mi odżywka zamiast szamponu. I tak prezentowały się efekty na mojej głowie.
Moim hitem i przełomem okazał się syoss power men (chyba dobrze napisałam nazwę) i efekt był o wiele lepszy. Postanowiłam też spróbować metody fitagem (znowu nie pamiętam pisowni ☹), ale efekt mnie nie powalił. 
Jako, że moje włosy były zniszczone zdecydowałam się na skrócenie ich o ok. 10-15 cm i zauważyłam pogorszenie skrętu. Ale się nie poddaje! Każdego dnia walczę o piękne fale. 
Włosowe plany na przyszłość?: 
- chcę zacząć cassiować (póki co nieregularnie senesuje włosy), 
- chcę zapuścić włosy do jednej długości, aby potem ściąć je w litere U, 
- nauczyć się reanimacji włosów (z czym mam ogromny problem, bo każda taka próba kończy się mokrą włoszką), 
- zakupić dyfuzor i nauczyć się poprawnego korzystania z niego, 
- przejść całkowicie na cg (póki co zdarza mi się myć włosy szamponem), 
- zapuścić włosy do talii."

Historia Patrycji zaczyna się prawie jak moja - od znalezienia Agnieszki i mocnej inspiracji, tudzież motywacji do wzięcia się za własne włosy. Nie chodzi tutaj o zasłodzenie mnie "falowaną boginią", bo sama uważam ten tytuł za nadany na wyrost, ale o włosy. O pasję i samozaparcie. Glutek to też mój przełom, rok temu powstał TEN wpis - "Mocne włosy? Naturalnie!", gdzie zobaczycie moje pierwsze stylizacje fal właśnie glutkiem.

Patrycja, serdecznie Ci gratuluję - uzyskania wiedzy, zadowolenia z włosów, pięknych fal i wygrania zestawu kosmetyków! Napisz do mnie na adres shidless.home@gmail.com i podaj wszystkie dane do wysyłki (nr dla kuriera także), a będę mogła go do Ciebie wysłać :)
Mam nadzieję, że te kosmetyczne poprawki tekstu nie uraziły Cię :)

Na koniec bonus Rodzynek - Krzysiek! Jego fale zasługują na oglądanie :D



Teraz to już koniec wpisu. Podsumowanie zrobione, pora na świętowanie i obmyślanie kolejnych. Na razie szykujcie się na ględzenie o Stanach, bo już zaraz wyjeżdżam! :D

Polecany post

Szampon - jaki wybrać i jak go dobrać

Kompendium o skórze głowy Skoro wiele z Was nie stosuje metody CG (i ja w pełni rozumiem wskazania, które to wymuszają), a wszelkie pro...