Mokre i suche włosy w nocy
Suszenie i naturalne schnięcie włosów to coś, czego najbardziej nie
lubię. Wymieniłam tutaj obie czynności, więc tak, nie lubię całego tego procesu,
który zachodzi po umyciu i stylizacji włosów. Też tak macie? Wygniatanie,
odsączanie, plopping i koszulka to mój rytuał, który zawsze przynosi dość dobry
efekt. Całkiem szczerze – stylizowanie i suszenie długich, niskoporowatych włosów w taki sposób, żeby wydobyć z nich jakikolwiek skręt to nie lada wyzwanie. Do tego te moje uparte fale... Wszystkie włosowe siostry
z typem skrętu 2a i 2b na pewno się ze mną zgodzą, że osiągnięcie good hair
day’a (dnia dobrej fryzury) nie zawsze jest proste, przy czym to ostatnie słowo
jest tutaj kluczowe. Włosy mi się buntują, a suszenie dyfuzorem za każdym razem przez co najmniej 40 min to ogromna strata czasu i prądu (czas suszenia chłodnym nawiewem na zmianę z lekko ciepłym), więc jedyne pozostałe słuszne rozwiązanie to zawinięcie ich i suszenie w ploppingu, żeby mogły nabierać ładnego kształtu.
Spanie w zawiązanych w grubą koszulkę włosach nie należy do
najprzyjemniejszych, choć uważam, że odporna na trzymanie czegokolwiek na
głowie jestem. Od małego spałam na wałkach, z włosami zawiniętymi na papilotach
czy skarpetkach. Wszelkie warkocze, koki czy kucyki to dla mnie często dużo
lepsze rozwiązanie niż rozpuszczone włosy w ciągu dnia, ale czy wszyscy zdajemy
sobie sprawę z tego, co z włosami dzieje się w nocy? Ocierają się o siebie i
pościel, jeśli nie są związane, można je przez przypadek nawet wyrwać! Ananasy
i inne zawijasy nie są dla mnie najwygodniejsze, tym bardziej że długie fale nie mają szans zostać utrwalone związane w ten sposób. Dlatego oprócz tego, że postawiłam na jedwabną
poszewkę na poduszkę i od tamtej pory zauważam u siebie sporo mniej splątanych
pasm, to w połączeniu z ploppingiem na mokrych włosach, a potem już rozpuszczonych, uzyskuję najlepsze rezultaty w skręcie. Ogólnie spania w rozpuszczonych włosach na jedwabnej poszewce nie uważam za zbrodnię i zdarza mi się coraz częściej, bo na mój
skręt to akurat po tej pierwszej nocy nie ma już wpływu.
Jeszcze tajemnicza paczuszka... :D |
Łuski czepiają się o siebie i o ręcznik
a później wszystkie włosy plączą się niemiłosiernie
Chcę tutaj pokazać Wam włos – najlepiej zdjęcie spod mikroskopu.
Źródło: https://m2hair.wordpress.com/2013/02/12/the-truth-about-hair/
Widzicie te odstające części? To są właśnie te sławne łuski, które określają
naszą porowatość. Od tego jak bardzo przylegają do łodygi zależy jak szybko
włosy schną, jak bardzo się puszą, plączą, są wrażliwe... Chłodna woda na
koniec mycia i płukanka octowa sprawiają, że włosy są dużo bardziej lśniące, bo
łuski są wtedy szczelnie domknięte (najszczelniej z własnych możliwości).
Źródło: https://www.istockphoto.com/be/photos/cheveu-microscope?excludenudity=true&mediatype=photography&phrase=cheveu%20microscope&sort=mostpopular
Włosy
z natury mają kwaśne pH, dlatego nie lubią się z neutralnymi pH szamponów dla
niemowląt. Doszliśmy już do wniosków, że mokre włosy są dużo bardziej podatne
na zniszczenia mechaniczne, dlatego czeszemy je na sucho przed myciem lub
podczas na odżywce, która robi lepszy poślizg na rozwartych ciepłą wodą łuskach.
Nie pierzemy podczas mycia, tylko wygniatamy z pianą z szamponu spływającą ze
skóry głowy po długości lub wczesujemy odżywkę. Unikamy pełnego wypustek
ręcznika frotte, którego włókna sczepiają się z otwartymi na mokro łuskami
włosów i powodują ich wyrywanie, niszczenie struktury. Takie osłabione włosy
dużo częściej się łamią, są matowe i kołtuniące, dlatego tarmoszenie zamieniamy
na wygniatanie i używamy gładkiego, miękkiego materiału, żeby zminimalizować
wszystkie ewentualne negatywne skutki. Sama zmieniłam ręcznik frotte, który
tak uwielbiam do ciała, na bawełnianą koszulkę, a później na... no właśnie!
Teraz główny punkt programu i moje nowe hitowe produkty do włosów, a w zasadzie
akcesoria ułatwiające wszystkie wyżej opisane przeze mnie nielubiane
czynności suszenia włosów.
Nowy ręcznik specjalnie do włosów?!
Ten fragment tekstu piszę
specjalnie w dniu, w którym otworzyłam przesyłkę:
Produkty marki Arystea są u mnie nowością i szczerze – nie mogę
doczekać się testów! Paczuszka przyszła do mnie elegancko zapakowana w gustowny
biało-złoty karton z minimalistyczną grafiką. Pierwszym, co rzuciło mi się w
oczy, była wstążeczka i napis ‘Have a lovely hair!”. Muszę przyznać, że to
bardzo miłe!
Po rozwiązaniu wstążeczki i otworzeniu pudełka moim oczom ukazała się
instrukcja „jak zrobić plopping” – jeśli kupujemy produkt na prezent, na pewno
będzie dobrym wprowadzeniem do pielęgnacji włosów dla kogoś niewtajemniczonego.
Na wejściu producent sugeruje nam powinowactwo z włosami kręconymi <3.
Dopiero przy edycji zdjęcia zauważyłam napis "*Pamiętaj! Produkt należy wyprać przed pierwszym użyciem.". Nie zrobiłam tego i niżej przeczytacie wrażenia z tym związane. Za to już podzielę się wnioskiem - zróbcie to. Pozbywamy się wtedy wszystkich zanieczyszczeń z produkcji, środków konserwujących i wszystkiego w tym stylu.
Dopiero przy edycji zdjęcia zauważyłam napis "*Pamiętaj! Produkt należy wyprać przed pierwszym użyciem.". Nie zrobiłam tego i niżej przeczytacie wrażenia z tym związane. Za to już podzielę się wnioskiem - zróbcie to. Pozbywamy się wtedy wszystkich zanieczyszczeń z produkcji, środków konserwujących i wszystkiego w tym stylu.
Oryginalna grafika ze strony producenta, do zobaczenia TUTAJ |
W paczuszce znajdują się dwie rzeczy – TURBAN I RĘCZNIK DO WŁOSÓW! Czy
to nie cudowne? Ktoś w końcu o nas pomyślał!
Stylistyka i wykonanie obu jest identyczne. Biały materiał wykończony
subtelną złotą lamówką. Turban posiada guziczek (do umieszczenia nad czołem lub
nad karkiem) i pętelkę na ogonku do wygodnego zaczepiania zawiniętych włosów, a
ręcznik ma dość spory, prostokątny rozmiar i również pętelkę, za którą możemy
łatwo powiesić go w łazience.
Arystea zadbała o naturalność – materiał to stuprocentowa bawełna i to
mega miękka w dotyku. Faktura jest gładka, ale jednocześnie wyposażona w
delikatne wypustki, które pozwalają na pochłanianie większej ilości wilgoci.
Tutaj myślę, że przyda się porównanie. Na rysunku widzicie zdjęcia spod mikrokamerki - różowy to mój ręcznik frotte do ciała, a biały to materiał od marki Arstea. Zdjęcia zrobiłam w dwóch powiększeniach - 500 i 1000 razy. Na pewno zauważacie jak duże wypustki są na zwykłym ręczniku i że mają wielokrotnie większe szanse na zaczepianie o łuski.
.
..
.
..
Moje wrażenia po pierwszych
użyciach bez prania:
To coś przedziwnego. Mnóstwo wody odgniatałam w ten ręcznik, w
niektórych momentach wręcz czułam, że przez niego przesiąka, a jednocześnie
praktycznie nie czuć jej na ręczniku, jakby ciągle był suchy. Spadające na
ręcznik krople w niego nie wsiąkają, choć z włosów podczas odgniatania trochę wody
zniknęło.
Jest też niesamowicie lekki – jednej warstwy wcale nie czuć na głowie,
przy dwóch robi się wrażenie cienkiej koszulki. Jestem zaintrygowana,
naprawdę...!
Najpierw plopping - próbowałam zrobić według instrukcji - cały ręcznik
był na to za duży, więc złożyłam go wzdłuż na pół. Włosy po rozłożeniu
orientacyjnie na boki wystawały mi za krawędzie, ale to nieistotne, bo nie na tym to polega 😀 wyszedł mi dość
przedziwny twór, możecie podglądnąć na zdjęciach sprzed pójścia spać.
Dziwnie się w nim czułam, więc to zdjęłam, złożyłam w poprzek i zawinęłam na takiej samej zasadzie, jak robię to z koszulką. Po zmianie nie możecie stwierdzić, że nie wygląda to lepiej! Wygodniejsze jest o niebo! Na poniższej sklejce widać pętelkę do wieszania!
Dziwnie się w nim czułam, więc to zdjęłam, złożyłam w poprzek i zawinęłam na takiej samej zasadzie, jak robię to z koszulką. Po zmianie nie możecie stwierdzić, że nie wygląda to lepiej! Wygodniejsze jest o niebo! Na poniższej sklejce widać pętelkę do wieszania!
Wybaczcie mi jakość tych zdjęć, naprawdę szłam później spać... |
Pierwszą zagwozdką był dla mnie stopień wysuszenia włosów po 5ciu
godzinach w zawiniętym ploppingu – wniosek jest taki, że spałam zbyt krótko,
żeby włosy zdążyły wyschnąć, ręcznik złapany podwójnie też nie był specjalnie
cieńszy od koszulki.
Zbliżenie na detale - guziczek i obszycie lamówki, według mnie perfekcja |
Przy drugim podejściu do testów użyłam i turbana i ręcznika. Przy
włosingu turbanem owinęłam naodżywkowane włosy w foliowym czepku, a po myciu i
stylizacji odgniotłam mokre włosy w ręcznik i zawinęłam na ok. 2,5h w
plopping w turbanie. Włosy oczywiście mi nie wyschły, ale jest to sposób mega
wygodny! Nic mnie nie uwierało, materiał jest lekki, cienki, a dodatkowo
wygląda się nawet ładnie – nie to co "gangsta look" w koszulce!
Następnym krokiem będzie wypranie i ręcznika, i turbana – aż jestem
ciekawa czy cokolwiek się zmieni, choć chłonność powinna. Do tej pory nie znalazłam informacji o praniu – rozejrzę się jeszcze
dokładniej, bo ciekawi mnie zalecana temperatura i to, czy gdzieś jest
napisane, że powinno się wyprać te rzeczy przed użyciem. (Po przeczytaniu tekstu do tej pory dokładnie, wiecie już, że informacja jest na karteczce z ploppingiem dołączonej do paczki). Ważna sprawa – po
dwóch użyciach nie zauważyłam odbarwień z henny na ręczniku, podczas gdy na
koszulce już byłyby widoczne po pierwszym suszeniu włosów.
Pranie i używanie po praniu:
Ręcznik i turban wyprałam jak zawsze podobne rzeczy razem ze zwykłymi ubraniami w jasnych kolorach w pralce. Nie zrobiłam tego ręcznie, jak jest napisane na metce (oczywiście temperatura i inne wskazania tam są), bo jestem zbyt leniwa. Ręcznie piorę tylko swoją jedwabną poszewkę. Zdziwicie się, że nic im się nie stało? Dla mnie było to oczywiste od początku. Wszystko jest naprawdę porządnie zeszyte, lamówka też jest bawełniana, nic się nie zmieniło w porównaniu do stanu sprzed prania oprócz chłonności i miękkości. Teraz materiał stał się bardziej ręcznikiem, wszystko ładnie wsiąka. Według mnie nic nie powinno się dziać, ale dla pewności później będę je wrzucać w woreczkach na pranie, a szczególnie turban, żeby guziczek się nie porysował. Producent jest pewny swojego produktu - dostałam informacje, że nawet wygotowanie nie powinno spowodować żadnych szkód w materiale, bo przecież jest to bawełna.
Wszystko, tak jak napisałam wyżej, teraz wsiąka o wiele lepiej, włosy wygniata się bardzo łatwo w ręcznik, a turban jest bardzo wygodny do spania, choć sam mi spadł, gdy poszłam w nim spać. Muszę przetestować go jeszcze kilka razy, żeby przekonać się, czy po całej, regularnej nocy włosy wyschną w przeciwieństwie do koszulki. Może, żeby nie spadł wystarczy mocniej go skręcić...? Po kilku próbach widać, że da się to dopracować!
Dopracowania wymaga też moja technika układania włosów w turbanie, bo jeśli chcę używać go do ploppingu, to w zagłębieniu na głowę trzeba ułożyć włosy, a nie rozłożyć na całą długość ogonka.
Tutaj pokazuję jak mi to wychodziło krok po kroku.
Koncepcja jest dla mnie świetna! Materiał cieniutki, oddychający, czyli na pewno o wiele lepszy dla skóry głowy niż tradycyjny ręcznik czy koszulka. Dodatkowo bardzo szybko schnie z całkowicie przemoczonego. Zajmuje niewiele miejsca, można zabrać go na każdy wyjazd - ze mną oba jadą do Stanów! Można je prać w pralce bez obaw, choć najlepiej nie używać płynu zmiękczającego.
Uważam, że są to dopracowane produkty stworzone z myślą o włosomaniaczkach. Do ploppingu nadają się oba - ręcznik i turban, choć ten drugi na pewno lepiej się nosi i tworzy tylko jedną warstwę na głowie. Powyżej krok po kroku odgniatanie włosów w ręcznik - nie widać, że został mokry, ale za to widać, jak trochę bardziej pod koniec włosy są pofalowane.
Jeśli macie problem z wymyśleniem prezentu, gdy ktoś Was pyta, co chcecie dostać, albo macie przyjaciółkę włosomaniaczkę, to w tym wpisie są co najmniej dwie inspiracje - jedwabną poszewkę na poduszkę i produkty Arystea, które dostępne są pod TYM LINKIEM :).
Wpis sponsoruje marka Arystea, aczkolwiek moja opinia i wszystkie spostrzeżenia są szczere i zgodne z prawdą. Odpowiem też w komentarzach na pojawiające się pytania! Piszcie śmiało czy zdecydujecie się na te cuda, bo w asortymencie włosomaniaczki znaleźć się powinny - znacznie ułatwiają życie! :)
Bardzo mnie zachęciłaś i do zakupu, i do powrotu do ręcznikowania w ogóle :) Od siebie dodam, że ja od razu na początku włosomaniactwa kupiłam sobie w lumpeksie dwie poszewki z satyny za grosze. Dzięki temu na spokojnie wrzucam je do pralki i się o nic nie obawiam, a jestem przekonana że moje włosy i tak nie czują różnicy ;) A niestety nienawidzę ręcznego prania + baaardzo nie chciałabym kłaść cery na czymś, co nie zostało wyprane w wysokiej temperaturze...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i mam nadzieję, że zobaczysz efekty 😍
UsuńA satynową pościel dostałam od mamy na dzień dziecka i pewnie po powrocie będę kombinowała, żeby z tych dużych poduszek zrobić poszewki na swoje, bo śpię tylko na jaśku 40x40 :)
Kiedy myję włosy w weekend, nie muszę dbać za bardzo o czas schnięcia, mam wszystko rozpalnowane :) wtedy najczęściej schną sobie naturalnie. W tygodniu niestety muszę spać w ploppingu, ale nie służy to moim włosom. Ten zestaw wydaje się być świetnym rozwiązaniem ale ta cenaaaaa :(
OdpowiedzUsuńDlatego warto poczekać na jakąś okazję 😊 mnie też było szkoda 70 zł na poszewkę jedwabną, więc pozwoliłam chłopakowi kupić ją dla mnie na urodziny - idealne rozwiązanie - on ma co kupić, a ja mam prezent, który na pewno będzie mi potrzebny :)
UsuńIdealny pomysł w sumie na prezent dla żony/dziewczyny. Muszę to sobie dobrze przemyśleć, a do siebie sprezentować coś Na wypadanie włosów
OdpowiedzUsuńPolecam! A na wypadanie najpierw badania, a potem sposoby :)
UsuńCzy ten ręcznik nada się tez do włosów prostych? Jest lepszy niż zwykła mikrofibra lub koszulka? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie używałam mikrofibry, ale od koszulki jest lepszy. Chyba, że masz spoko koszulkę i potniesz ją tak, żeby miała jedną warstwę, wtedy może być w miarę podobnie :)
UsuńDużo wszystkiego na rynku ... a co uważasz o ręczniku z mikrofibry? Ostatnio bardzo jest popularny .. zastanawiam się, który lepszy ...
OdpowiedzUsuńJa nie lubię mikrofibry, chyba że nie trafiłam na fajną...
UsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń