poniedziałek, 19 marca 2018

Warsztaty Kulinarne w Studio Browar Mieszczański

Nowe doświadczenia, czyli przez włosy do talerza


Jeśli śledzicie moje media społecznościowe (zwłaszcza Instagram), to wiecie, że mój chłopak skończył w tamtym tygodniu ćwierć wieku. Z tej okazji uznałam, że należy mu się coś absolutnie wyjątkowego, ale to za chwilę, a teraz od początku!

(Jeśli nie chcecie czytać wszystkich pierdół, jak to było u mnie, polecam tylko rozdziałki „koszty”, „wybór menu” i „zadania i dania” :))


Inspiracja!


4 marca miało miejsce już 3 spotkanie kręconych z CGP, tym razem było nas tylko 4 i miejscem została Pracownia Kulinarna w Browarze Mieszczańskim. Prowodyrką tego miejsca była Ola, która pracuje tam i prowadzi różne warsztaty. Zrządzeniem losu okazała się wtedy głodna, więc zaserwowała nam fondanta z sosem malinowym (jego możecie oglądać na Facebooku Shidless), co nie dość, że absolutnie nas urzekło i zachwyciło to mnie osobiście rozochociło do warsztatów.
Ale nie tylko fondant i Ola mają w tym udział! Sama pracownia jest świetnie wyposażona, super urządzona i tworzy klimat Master Chefa! U nas w domu gotowanie jest ważnym elementem życia, zawsze staram się wymyślić coś ciekawego (jeśli tylko mam czas i ochotę), a nie tylko ja „garnę się do garów” :) tym bardziej uznałam, że będzie to naprawdę świetny sposób na spędzenie czasu, rozrywkę, nauczenie się czegoś nowego i inspirację kulinarnie leniwych!
Po wstępnym dogadaniu z Olą na temat kosztów, organizacji i terminów, zaczęłam zbierać chętnych, oczywiście przedstawiając najpierw temat moim rodzicom. Mamie prawie od razu pomysł się spodobał, tato był od początku mega sceptyczny i „on nie będzie nic gotował”, co później poskutkowało tym, że usłyszałam od niego, że jak następnym razem będziemy coś takiego organizować, to on się pisze i dodatkowo chce bardziej ambitne zadanie (!), ale znowu wybiegam za bardzo do przodu.


Organizacja


Pierwsze kroki organizacji to ustalenie terminu - dla mnie kalendarz studia okazał się naprawdę łaskawy i dogodny, wybrany przeze mnie jeden słuszny termin - piątek 16 marca, jeden dzień po kalendarzowych urodzinach, okazał się wolny, więc zarezerwowałam salę.
Był to piątek, więc trzeba było wziąć pod uwagę, czy wszyscy będą po pracy i żeby też nie padli ze zmęczenia. 18-22 to były nasze godziny - z reguły studio wymaga rezerwacji na 5 godzin, ale ten termin był niezajęty przez dość długo, więc jakimś cudem przystali na moją propozycję.
Mnie z drugiej strony też ograniczał budżet, ale zaraz opowiem Wam, jak to rozwiązałam i dlaczego było nas tylko 8.

Koszty


Każda godzina wynajmu studia to koszt 250 zł.
Wiecie, że jestem studentką, pewnie niektórzy już obliczyli sobie, że samo wynajęcie sali na x godzin wychodzi nietanio. Tak, niestety, jednak uważam że warto!
Chciałam też, żeby były to warsztaty z prawdziwego zdarzenia, więc potrzebowaliśmy szefa - umawiałam się z Olą, więc ona została naszą szefową. Za ogarnianie tego bałaganu przez całe wydarzenie, kierowanie nas i podpowiadanie również należała jej się zapłata. Jakim dodatkowym zaskoczeniem okazał się dla nas fotograf obecny na sali!
Widzicie że koszty kalkulowane rosną i nie jest to jeszcze cała kwota, bo przecież chcieliśmy coś zjeść! Dodatkowo dolicza się zakupy pod wybrane menu.

Budżet i goście


Po wstępnej kalkulacji przedstawionych zaplanowanych wydatków, obliczyłam, że najkorzystniej dla nas byłoby, gdyby zebrało się około 10-12 osób. Maksymalna ilość komfortowo pracujących uczestników w studio to 15.
Przy warsztatach z menu sushi to może być i 20, bo kuchenki przykrywane są deską i tworzą się komfortowe stanowiska.
Ponieważ hajs musi się zgadzać, wszystkim gościom uczestnictwo w warsztatach zmuszona byłam zaproponować za opłatą - po wstępnych wyliczeniach 150-200 zł od osoby i udział wzięli tylko ci, którzy na takie warunki przystali. Żadnych dodatkowych prezentów miało nie być, ale i tak drobne upominki się pojawiły! Dziękuję wszystkim jeszcze raz, bo bez nich to wydarzenie tak fajnie by nie wyszło.
Oczywiście mogło nas być więcej, ale niektórych (tak jak mnie) ograniczał budżet, innych plany na weekend, a jeszcze inni chyba nie chcieli się dobrze bawić 😂
Ostatecznie koszt na osobę to niecałe 200 zł, a regularne warsztaty to 250 zł od osoby :)

Wybór menu


Ola zaproponowała mi kilka opcji menu, włoskie, sushi, mieszane i były to kolacje 3 daniowe, z czego do mojego mieszanego menu dołożyłam jedną przystawkę z menu włoskiego (wiecie, że uwielbiam makaron?).

Propozycje

MENU 1
Sushi

Futomaki z pieczonym łososiem x2
Uramaki z krewetką w tempurze x1
Hosomaki lub futomaki wegetariańskie do wyczerpania składników

MENU 2
Włoskie

Raviolo z nadzieniem szpinakowym i płynnym żółtkiem
Prawdziwa carbonara z serem pecorino i chipsem z pancetty
Ptyś z kremem waniliowym i owocami

MENU 3
Mieszane - ostatecznie je wybraliśmy

Mini quiche z porem, serem pleśniowym i orzechami
Polędwica wieprzowa zawijania w liście kapusty włoskiej z musem grzybowym, gnocchi z parmezanem, sos grzybowy i karmelizowana marchew
Fondant czekoladowy z sosem z malin i crumble migdałowym (było z orzechów laskowych, które to chłopakom udało się 2 razy spalić xd)

Do tego możliwe było poproszenie Oli o dokupienie wina okolicznościowego i nic nie musieliśmy już przynosić, choć podczas wynajmu całej sali jest to oczywiście możliwe :) na warsztaty zorganizowane nic nie przynosimy.


Niespodzianka!


Wszystko jak widzicie zaplanowałam dość skrupulatnie, obliczyłam koszty, zaprosiłam gości, na których można polegać i do ostatniej chwili nie wiedziałam czy będzie nas 8 czy 11 (koledze wypadł wyjazd służbowy, a rodzince praca i czas dojazdu niestety jednak się nie zgodziły), ale udało mi się to zrobić bez wiedzy mojego ❤️.
Weekend wcześniej byliśmy też w Warszawie - relacja pojawi się w Globusie! Niczego się biedak nie spodziewał :D
Do tego dla niepoznaki upiekłam tort i dałam mu to do zrozumienia, że aż zaczął planować wyjście i zaproszenie znajomych do nas, ale ja się nie wygadałam i nawet zdążyłam uprzedzić koleżankę, że jak ją zaprosi, musi się wykręcić. Wiecie co mu powiedziała? „Że już umówiła się ze znajomymi”, prawie padłam ze śmiechu, jak mi o tym napisała, bo przecież tylko mój jubilat nie wiedział, że to my nimi jesteśmy :D
W piątkowy wieczór byliśmy jak nigdy za szybko gotowi do wyjścia (sic!), zarezerwowaliśmy auto z wypożyczalni i mieliśmy ruszać na miejsce, ale wszyscy dawali mi znać, że się spóźnią, bo towarzyszyła nam klęska zimowego ataku były straszne korki, a tramwaje nie jeździły.
Na miejsce na szczęście dotarliśmy po reszcie i udało się! Wchodzimy, ja wszystkich kieruję do szatni (bo jechaliśmy w 4, niby na małe wyjście na miasto ze znajomymi, a do studia wpadliśmy na chwilę, bo niby Ola się zgodziła na deser dla jubilata ekstra), no i podchodzimy do tej szatni, a tam okrzyk „niespodzianka” i za chwilę od razu sto lat :) Biedny nie wiedział, jak maskę zachować, chyba był to dla niego szok!
Po życzeniach, śpiewaniu i wyjaśnieniu, że to jednak urodzinowe gotowanie, Ola przystąpiła do instruowania nas - dostaliśmy fartuchy, umyliśmy ręce i rozdzielaliśmy zadania.

Zadania i dania


Przystawki czyli raviolo i quiche z porem wzięli moi rodzice, w zasadzie to od razu oddelegowałam tatę do wałkowania i wyrabiania ciasta na makaron - wiecie, silna męska ręka! Tato ugniatał, a potem wałkował z zaangażowaniem maszynką do makaronu, jest uzdolniony manualnie, więc przełączanie maszynki i pilnowanie grubości ciasta nie było dla niego problemem. Nawet umiał zwrócić uwagę Oli, wykrzykując "co teraz szef?" - serio, zabrzmiało jak w Master Chefie :D Moja mama za to myślała, że po prostu będzie miała łatwo, bo to tylko kruche ciasto do zrobienia, ale potem okazało się, że farsz do tarty też musi sama zrobić, więc zajęło jej to najdłużej. 
Innymi zadaniami w pierwszej linii było: parzenie kapusty, gotowanie marchewek, obróbka mięsa, zrobienia ciasta na fondant, sosy i kluseczki.
Sosy wzięłam ja i było to dość wymagające zadanie, bo miałam do zrobienia grzybowy i malinowy - mieszanka wybuchowa, choć przepisy niesamowicie proste i naturalne - np. sos malinowy składa się z malin i brązowego cukru. Najbardziej wymagające u mnie było ogarnięcie, żeby to wszystko się po prostu nie przypaliło i to jednocześnie.
Po wykonaniu pierwszej tury zajęć, trzeba było robić resztę - smażyć kapustę, zawijać roladki, lepić kluseczki, nadziewać ravioli. Ja przecierałam przez sito sos malinowy, a później przygotowywałam ciasto z tart na przyjęcie farszu i gotowałam makaron. Na sam koniec karmelizowałam marchewki, więc tak się złożyło, że całkiem sporo nowych zadań przypadło mi się nauczyć.


Zrobiliśmy nawet konkurs na najpiękniejszą prezentację dania głównego - wygrała nasza koleżanka i dostała mały prezent :) drugie miejsce też zostało wyróżnione!

Po prezentacji przystąpiliśmy do jedzenia - moje kubki smakowe skradły marcheweczki, zdecydowanie! Kluseczki też były niesamowicie miękkie i może kiedyś powtórzę to w domu! Z raviola oczywiście wypłynęło żółtko.
Sala jest super przygotowana na posiedzenie w spokoju obok kuchni - tam też już większość z nas oczekiwała na deser, klucz programu! Nasz popisowy fondant czekoladowy na sosie malinowym z orzechami. Niebo w gębie!

Jeśli jesteście zainteresowani szczegółami, innym rodzajem warsztatów, nowym doświadczeniem i integracją nawet w pracy - koniecznie sprawdźcie ofertę warsztatów w Studio Kulinarnym Browar Mieszczański! Ola jako szefowa sprawdza się super! A my jesteśmy wszyscy bardzo zadowoleni :)

Samo gotowanie trwało około 3 godzin, reszta to zjedzenie wszystkiego na spokojnie i rozmowy przy dużym stole. 

Wiecie że ten weekend tak szybko mi minął, że nie zdążyłam z jubilatem pogadać dokładnie o wrażeniach itp.? Masakra 😂 jak tylko opublikuję tego posta, postaram się poprawić 😂

Mam nadzieję, że nie zarzuciłam Was zbyt dużą ilością informacji! Napiszcie mi koniecznie co uważacie o takim pomyśle i o spędzaniu czasu rodzinnego w ten sposób - tak jak wspomniałam wcześniej, mój tato czeka na więcej, a nigdy do garów się nie pchał! Super sposób na przełamanie się :)
Ja polecam w 100%, niemal jak aktywator Cantu lub smoothie od Shea 😁





10 komentarzy:

  1. Ale super zabawa :) Uwielbiam jeść i gotować, więc podobałoby mi się bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamów sobie imprezę od znajomych na urodziny, na pewno dobrze byście się bawili :)

      Usuń
  2. Ale to ładnie wygląda :D aż jestem głodna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wszystkie dania na zdjęciu jadłam ja i główne ułożone według mojej inwencji :D

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Hihi, dlatego pisałam, że uwaga z wchodzeniem na głodnego :D

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się skusisz, bo według mnie naprawdę warto :)

      Usuń
  5. Super pomysł choć możliwe, ze w tych klimatach bym osobiście się nie odnalazła :D
    Brawa za kreatywność :))

    OdpowiedzUsuń

Pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych oraz akceptujesz Politykę Prywatności.

Chętnie odpowiem na każde pytanie!

Polecany post

Szampon - jaki wybrać i jak go dobrać

Kompendium o skórze głowy Skoro wiele z Was nie stosuje metody CG (i ja w pełni rozumiem wskazania, które to wymuszają), a wszelkie pro...