piątek, 16 lutego 2018

Gastroenterolog - gastroskopia i kolonoskopia bez kitu. Jak to wygląda?

Hej! 

Dzisiaj bardzo dziwny temat jak na „długie włosy”, ale za to „bez kitu” jak najbardziej :) chciałabym Wam opisać moje doświadczenia z gastroenterologiem, ponieważ przeszłam diagnozowanie na wszystkie możliwe sposoby - gastroskopia, kolonoskopia i USG. Wyniki badań postaram się pokazać w małej skali, żeby wrażliwsi mogli się przygotować lub po prostu pominąć, a ciekawi powiększyć. Gotowi?


Póki co zacznę od tego, jak wszystko się zaczęło. Miałam pewne dolegliwości związane z różnymi „rewolucjami” przeważnie po spożywaniu nabiału, szczególnie mleka i białego sera. Najdotkliwsze reakcje miały miejsce po mleku lub jogurcie na pusty żołądek, np. zupa mleczna lub posiłek typu płatki z mlekiem na śniadanie zawsze źle się u mnie kończyły. Ostatni epizod miałam w liceum, gdy na szybko chciałam coś zjeść przed szkołą - całą drogę w busie męczyły mnie okropne boleści w okolicy dołu brzucha - jelit, do tego stopnia, że w grę wchodziły uderzenia gorąca i zimna - zimne poty, prawie na zasłabnięciu kończąc. Oczywiście nie wykluczając biegania do toalety.
Na studiach już unikałam takich potraw, ale też zdarzało się, że „coś mi zaszkodziło”. Pamiętam jeden incydent, kiedy po zjedzeniu kanapek z kiełkami rzodkiewki i przejechaniu 40 minut autobusem komunikacji miejskiej na stojąco, prawie zemdlałam. Byłam aż zielona na twarzy :o oprócz tego więcej nie pamiętam, choć pojawiały się mniej drastyczne epizody, np. po pizzy, lecz były to dolegliwości typu „niestrawność”, zgaga, bulgotania.
W tym roku (a w zasadzie już zeszłym, 2017) postanowiłam wziąć się za siebie. Widzieliście, że byłam u dermatologa, później odbyłam serię regularnych zabiegów u kosmetologa, byłam na wizycie pseudomedycznej, przeszłam epizod z tarczycą, a teraz to. Prawdziwy lekarz i to nie przelewki.
Pierwszą wizytę w prywatnej klinice Salvita we Wrocławiu odbyłam 27 grudnia 2017. Wtedy został ze mną przeprowadzony wywiad i badanie fizykalne. W zgodzie z doktorem ustaliliśmy termin badań, które pozwolą cokolwiek stwierdzić na 19.01, które jednak się nie odbyły, przez rozpoczynające się w tamtym okresie zaliczenia na uczelni. Ostateczny termin, który doszedł do skutku to właśnie 15.02.

Przygotowanie do badania nie należało do najprzyjemniejszych - układ pokarmowy należało oczyścić. Opiszę Wam tutaj wskazania przed zabiegiem i zakazane pokarmy.
Zgodnie z ulotką - na tydzień przed badaniem (kolonoskopią) przestajemy suplementować żelazo, a  na 3 dni przed spożywać owoce pestkowe - truskawki, winogrona, kiwi, pomidory oraz inne pestki - siemię lniane, mak, dynia i inne, musli, gruboziarnisty chleb. Na 24 h przed badaniem odrzucamy wszelkie pokarmy stałe, pijemy dużo wody i herbat (najlepiej owocowe/ziołowe), obiad jako lekka, przecedzona zupa i bez kolacji. To ważne.

Moje USG, opis niżej, totalnie nie mam pojęcia co przedstawia
14 lutego, w Walentynki(!), rozpoczęło się moje oczyszczanie preparatem Eziclen.
Zalecenia lekarza rozpisane miałam niestety na jeden dzień, bo początkowo termin badania ustaliliśmy na 19.01 na 16:00, a teraz wypadło na godzinę 13:00, więc nie miały one odniesienia. Po przeczytaniu ulotki i zaleceń lekarza uznałam, że zacznę przyjmować wodę i preparat na wieczór dnia poprzedzającego badanie. Razem z preparatem wypiłam około 2 l wody. Działanie oczyszczające zaczęło się po upływie około 3 godzin lub więcej. Następną dawkę zaczęłam przyjmować po 6 rano wraz z kolejnym litrem wody. Nie chciało mi się już tego pić, bo wbrew pozorom słodko-słony smak to najgorsze, co można pić, a jeszcze na dodatek było tego całkiem sporo. Potrzebowałam pewności, że moje jelita nie będą chciały oczyszczać się wtedy, kiedy będę musiała wyjść z domu, a miałam trochę załatwiania oprócz samego dotarcia do kliniki. Na szczęście wszystko potoczyło się po mojej myśli i nawet zdążyłam się przespać od ok. 8 do 9. Druga dawka leku działała znacznie szybciej. Nie wiem czy chcecie wiedzieć, jak wygląda takie oczyszczanie, bo wbrew pozorom takiego działania możecie się nie spodziewać. Przejdźcie najwyżej stąd, do następnego akapitu. Ulotka pisze o "luźnych stolcach", jak dla mnie to było "wylewanie brudnej wody". Naprawdę, leci jak z kranu xD

Do kliniki dotarłam już około godziny 12 komunikacją miejską i na piechotę. Było jednak jakieś opóźnienie i czekałam w poczekalni do około 13:15, jednak warunki w klinice są niesamowicie komfortowe i nie stanowiło to dla mnie problemu. Pan doktor woła konkretne osoby w odpowiedniej kolejności. Trochę gorsza sprawa, że byłam już mocno głodna i śpiąca, bo przecież ostatni posiłek jadłam po 17 poprzedniego dnia.

Po przybyciu do kliniki jeszcze należało podpisać zgody na badania - zarówno gastroskopię jak i kolonoskopię oraz zapoznać się z ulotką. Dokumenty do przekazania lekarzowi osobiście - po wejściu do gabinetu. Tylko popatrzył i przeszedł od razu do rzeczy - przeczytał historię z poprzedniego spotkania, zapytał o co nieco i zaprosił do USG. W międzyczasie zadzwoniłam do taty, żeby już po mnie wyjechał, bo miał mnie odebrać, ale w teraz tak myślę, że nie do końca było to konieczne. Cały czas byłam nastawiona na badanie ze znieczuleniem, bo początkowo na 19 stycznia na takie badanie się umawiałam, jednak gdy musiałam zmienić termin, zostałam zapisana na dzień, w którym nie było asysty anestezjologa i wszystkie badania miałam "na żywca". Przed tymi badaniami zostały mi zlecone dodatkowe badania do znieczulenia - EKG, morfologia, kreatynina, INR, sód i potas, lecz okazały się niepotrzebne, bo znieczulenia w końcu nie było. Tyle szczęścia, że udało mi się je wykonać w moim ośrodku zdrowia, za darmo.

1. USG - ultrasonografia jamy brzusznej odbyła się jako pierwsza, pan doktor sprawdził mi praktycznie wszystkie narządy wewnętrzne - wątrobę, pęcherzyk żółciowy, przewód żółciowy wspólny, żyły wątrobowe, śledzionowa i pozostałe, węzły chłonne, trzustkę, śledzionę, nerki, pęcherz moczowy, a nawet macicę. Dostałam wyczerpujący opis (nawet z wymiarami mojej wątroby i trzustki!) i fotki czarno-białe, jak zwykle z USG.

2. Gastroskopia - badanie na pewno bardziej nieprzyjemne i inwazyjne. Najpierw moje gardło zostało spsikane dość piekącym sprayem w celu znieczulenia i został mi założony ustnik, który blokował przed samoistnym zaciśnięciem zębów, prawie jak u dentysty, tylko z zakrytymi zębami. Polecono mi położyć się na lewym boku i dać ręce na brzuch. W tym badaniu już uczestniczyła także pani pielęgniarka. Wprowadzanie gastroskopu nie należało do przyjemnych, ale uważam, że nie jest to badanie, którego jakoś szczególnie należy się bać. Moim głównym problemem nie były żadne dolegliwości bólowe, ale samoistne kurczenie się przełyku, które sprawiało wrażenie krztuszenia.  Do przełyku i żołądka, aby było lepiej widać, wdmuchuje się powietrze, możliwe że właśnie to powodowało takie reakcje. Oprócz tych skurczów oddycha się normalnie, nawet przez usta. Wziernik ma średnicę około 1 cm, więc naprawdę nie ma tragedii. Całość trwa nie dłużej niż minutę, u mnie pewnie odrobinę ponad to, co zwykle, ponieważ pan doktor znalazł u mnie guzka w żołądku, którego będziemy musieli dalej diagnozować. Oprócz tego, występuje u mnie także zapalenie żołądka, dostałam na tę okoliczność mnóstwo leków i mam nadzieję, że pomogą. Gdy wykupię receptę, postaram się orientacyjnie napisać, ile zapłaciłam.
Dolegliwości bólowe górnego układu pokarmowego po wykonaniu badania u mnie nie wystąpiły. Żadnej chrypki, suchości, bólu gardła. Na sam wieczór dopiero, gdy jadłam dość suche ciasto, poczułam, ze tamta okolica jest wrażliwsza, ale to tylko tyle.


3. Kolonoskopia... Badanie, którego chyba obawiają się wszyscy. Przygotowanie Wam już opisałam i nie wiem, czy nie było to coś, czego ja osobiście obawiałam się w tym badaniu najbardziej. Że nie wyjdę z toalety, że będzie mnie bolał brzuch, a na sam koniec już, że niedokładnie oczyszczę jelita i badanie zostanie przerwane (pewnie przez to, co tata mi kiedyś opowiadał, jak czekał na swoją kolej pod gabinetem, a w środku był inny pacjent i usłyszał lekarza mówiącego coś w stylu "wycofujemy się, bo zabrudzimy sprzęt"). Zrobiłam też mały grzeszek, bo zjadłam na obiad nie tylko zupę z ryżem, ale też ponad pół naleśnika, a powinnam była zjeść tylko przecedzoną zupę, dlatego Was przestrzegam - naprawdę na 24 h przed badaniem nie jedzcie pokarmów stałych. Będziecie mieć większą pewność, że badanie się uda i nie będziecie musieli się stresować, jak to było u mnie.
Przed badaniem polecono mi ubrać specjalne gatki zabiegowe do kolan z niebieskiej flizeliny z otworem z tyłu, wiadomo po co. Położyłam się podobnie na boku, jak przy gastroskopii, znieczulono mi wejście do układu pokarmowego i pan doktor rozpoczął wprowadzanie kolonoskopu. W opisie badania napisał, że 90 cm przewodu się tam zmieściło... (Kurczę, dziwnie mi pisać o tym doświadczeniu, proszę o ciepłe słowa w komentarzach xD). Samo wprowadzanie przed odbyt nie boli, choć jest to zdecydowanie dziwne uczucie. Gdy kolonoskop był już głębiej w jelitach, czuć było jego ruchy wewnątrz brzucha, co było jeszcze dziwniejsze. Uczucie dość nieprzyjemne, aczkolwiek bezbolesne dla mnie. Najgorszy moment nastąpił przy przechodzeniu z jelita grubego do cienkiego, nie wiem w którym momencie dokładnie, ale był tam chyba jakiś zakręt. Moje jelito się skurczyło i wtedy zabolało. To było jakby skrobanie, ciągnięcie od wewnątrz, okropny ból w podbrzuszu. Nie trwał długo, ale aż poleciały mi łzy. Pan doktor trochę wycofał kolonoskop, kazał mi zmienić pozycję na taką na wznak z podkurczonymi nogami i skurcz przeszedł i można było do końca wprowadzić kamerę. Oczywiście muszę jeszcze wspomnieć Wam o dyskomforcie wynikającym z przyczyn oczywistych - podczas ruchów kolonoskopu i przez wdmuchiwane powietrze, czułam "parcie" na mięśnie zwieracze, co wprowadzało obawy do mojej podświadomości, głównie że coś zabrudzę. Nic jednak takiego się nie dzieje, bo jelita miałam naprawdę prawie puste. Znalazło się tam jeszcze trochę treści pokarmowej, ale skoro doktor nie przerwał badania, to znaczy, że wszystko w granicach normy.
Na początku się śmiałam, wiecie, taki nerwowy śmiech, gdy nie wiecie o co chodzi, a coś dziwnego się z Wami dzieje, a skończyło się na płaczu, ale dosłownie przez chwilę i nie winię tu ani trochę lekarza, bo naprawdę był delikatny, a sam sprzęt miękki i najwyższej klasy.
Gdy kolonoskop został już wprowadzony do końca, a również towarzyszyło temu wdmuchiwanie powietrza, doktor włączył mi podgląd na dużym ekranie i razem oglądaliśmy jelito. Podczas tej czynności - wycofywania już kolonoskopu z jelit, nie czuć prawie wcale nawet dyskomfortu. Znaleźliśmy nawet jedną pestkę siemienia lnianego, która nie pozwoliła się wyrzucić podczas oczyszczania. Taki "śmieszny" akcent na koniec. Dodatkowo z prawej połowy okrężnicy został mi pobrany wycinek w kierunku mikroskopowego zapalenia jelit - w ogóle nie było czuć, ale widziałam na ekranie, jak to się działo.
Po badaniu zostało mi bardzo dużo powietrza w jelitach i dobrze by było szybciej je "wypuścić", ja czekałam z tym około pół godziny i mogłoby to stwarzać drobny problem w komunikacji miejskiej. Dlatego polecam od razu po badaniu udać się do toalety.


Podsumowując nie wiem, czy nie wolałabym się drugi raz zdecydować na kolonoskopię bardziej niż na gastroskopię, ale mam nadzieję, że w pełni obiektywnie oddałam wszystkie swoje odczucia i macie dość przejrzysty teraz pogląd na całą sytuację.

Moje badania zostały wykonane przez doktora nauk medycznych, ustalono mi leki, za miesiąc dostanę wynik z wycinka i wtedy też wybieram się na wizytę kontrolną. Możliwe, że będziemy wtedy sprawdzać mój organizm na nietolerancje pokarmowe, jeśli moje odczucia nie będą pozytywne po lekach lub ogólnie sytuacja niewiele się zmieni.

Mój gastroenterolog prowadzi swoją własną klinikę, ma naprawdę świetne opinie i mojemu tacie usuwał już polipy z jelita grubego podczas kolonoskopii, stąd moje zainteresowanie, ponieważ jestem w grupie ryzyka. Za pierwszą / zwykłą wizytę konsultacyjną płaci się 200 zł i taką wizytę odbyłam 27.12, wszystkie badania ze znieczuleniem i anestezjologiem, takie, które miałam mieć początkowo, kosztują 1350 zł, a moje, na które trafiłam ostatecznie, kosztowały 1100 zł. Za wycinek dopłacałam 60 zł.
  

20 komentarzy:

  1. Piękne jelita :D!!! A im głębiej tym chyba lepiej i więcej danych? :D Fajnie, że opisałaś to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, w każdej części może się coś czaić. Kurczę, nie mam tylko pewności gdzie dokładnie byliśmy, ale podobno w grubym :D nie wiem co z cienkim xd

      Usuń
  2. ostatnio miałami usg i gastroskopię. Przy usg nic się praktycznie nie działo - ot proste badanie. Z gastro już było gorzej... nie wspominam tego przyjemnie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też na pewno zależy od sprzętu, kiedyś były tylko takie grube rury i sztywne, teraz prawie bez problemu :)

      Usuń
  3. Ja bym się zdecydowała tylko na gastroskopię wirtualną dopiero jak by mi coś wyszło zrobiła bym normalną ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o wirtualnej, ale pewnie jest jeszcze droższa xd No i u mnie wykryto guzka :(

      Usuń
    2. O rany przykro mi kochana, no ja własnie niedawno dowiedziałam się o tej opcji <3

      Usuń
    3. Dziękuję za info :) mam nadzieję, że to nic poważnego, po prostu do wycięcia :)

      Usuń
  4. Mega podziwiam za ten post i Twoją otwartość! Mam nadzieję, że wynik będzie dobry. A jelita w ogóle mnie nie obrzydzają, normalna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i wsparcie. Tak jak wspomniałam już ba samej górze - blog bez kitu, to co się będę, może komuś pomogę się zdecydować :)

      Usuń
  5. O kurcze! Nigdy nie miałam żadnych z powyższych badan :o dzięki za otwartość i super opisanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Masz doświadczenie i info na przyszłość, ale obyś nie musiała robić :)

      Usuń
  6. Matko jakie ceny :( Ale na zdrowiu się nie oszczędza, wiem to po sobie :/
    Trzymam kciuki żebyś dowiedziała się wszystkiego i miała jasny obraz na czym stoisz. Potem już będzie wiadomo jak masz postępować a to bardzo pomaga :)
    Będzie dobrze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie ❤️
      Nie dopisałam jeszcze - tabletki na miesiąc kosztowały mnie dodatkowe 320 zł...

      Usuń
  7. Super, że o tym napisałaś :) Myślę, że to będzie bardzo pomocne dla wszystkich osób, które są przed takimi badaniami. Przeczytałam od deski do deski, co do słowa i w sumie... nie czuję się bardzo przerażona tymi badaniami (ale na szczęście nie ma u mnie na razie żadnych wskazań, by je wykonywać :P ale gdybym miała, to bym się uspokoiła trochę :)). Tylko też zastanawiają mnie kwestie sprzętu - podejrzewam, że nie wszędzie będzie tak dobrze :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Tutaj opieka jest naprawdę fachowa, nic na siłę i najnowszy sprzęt super jakości. Nie wszystkim będzie dane mieć badania w tak komfortowych warunkach.
      Dziękuję! Mam nadzieję, że nie będziesz potrzebowała nigdy! :)

      Usuń
  8. Świetny wpis, bardzo dobrze opisane. Znam też świetnego specjalistę, który może Ci pomóc na przyszłość: bstolarska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Na razie pozostaję pod kontrolą tego lekarza i jest ok. Ale dobrze mieć alternatywę :)

      Usuń
    2. Dzięki za ten wpis.Mam kolonoskopię 10 czerwca.Chyba wszystko wiem.Tylko te 7 dni z jedzeniem przed badaniem.Mogłabyś napisać jakiś jadłospis czego wolno,a czego nie?Podaję email: doris_ra@tlen.pl

      Usuń
    3. 7 dni to zdecydowanie długo, żeby zastanawiać się nad tym. Ja nie jem tego, co mi nie smakuje i ostrych rzeczy. Ważniejsze jest 24 godziny przed badaniem i faktycznie dla własnego komfortu przyjmowanie jak najbardziej płynnych pokarmów.

      Usuń

Pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych oraz akceptujesz Politykę Prywatności.

Chętnie odpowiem na każde pytanie!

Polecany post

Szampon - jaki wybrać i jak go dobrać

Kompendium o skórze głowy Skoro wiele z Was nie stosuje metody CG (i ja w pełni rozumiem wskazania, które to wymuszają), a wszelkie pro...