czwartek, 14 września 2017

Niekonwencjonalne diagnozy - konflikt czy zgoda z naturą

Hej!


Dzisiaj nie dość, że znowu niewłosowo to jeszcze niekonwencjonalnie i pseudonaukowo :D Jeśli nie macie ochoty na taki temat - omińcie ten post :) Nie będzie mi przykro, ale myślę, że jest to ciekawe przede wszystkim dla zainteresowanych nauką i naturą w dziedzinach kosmetycznych. W moim przypadku chodzi też o zdrowie, a ostatnio mam z nim kilka problemów. Jeśli lekarze nie są w stanie pomóc, trzeba znaleźć inny sposób. Zapraszam do czytania :)



Zdecydowałam się opisać dla Was moje doświadczenia z nieliniową diagnostyką organizmu za pomocą słuchawek, pewnego rodzaju dziwnego wzmacniacza i programu komputerowego. Nie będę podawać nazw firm, cudownych preparatów ziołowych ani lokalizacji żadnego z opisywanych i znanych mi 'specjalistów'. Opinię mogę wyrazić, bo ostatnio zetknęłam się z tym procederem po raz drugi w wykonaniu całkiem innej osoby i całkiem innej firmy. Metody opierają się na badaniach i wynalazkach stworzonych pod koniec XX wieku w Omsku w Instytucie Psychofizyki Stosowanej (Rosja) lub inaczej Instytucie Praktycznej Psychofizyki. Wydaja się być dość śmieszne i absurdalne, a jednak.

Moja historia w tym temacie sięga niemal 15 lat wstecz (a może i więcej?), gdy zostało mi przeprowadzone pierwsze badanie. Pamiętam, że musiałam siedzieć niemal bez ruchu, wyjąć wszystkie kolczyki, zdjąć łańcuszek i pierścionek. Na głowę miałam założone słuchawki, a w ręce (lub zapięty na palcu) jakiś kolejny przedmiot podpięty kablem. Na ekranie pojawiało się mnóstwo figur geometrycznych w różnych kolorach i kształtach na schematycznie pokazanych częściach mojego ciała. Najgorsze zawsze były czarne kwadraty i pamiętam je do dziś. Po badaniu dostałam pełny wydruk w kolorze mojego organizmu i tych wszystkich trójkątów, kółek i kwadratów. Miałam łykać jakieś ziołowe kapsułki i doznać cudownego ozdrowienia. Niestety, nie udało się (xD).

Przykładowa grafika wątroby z zaznaczonymi punkcikami (źródło: naturalna-medycyna.pl)

Kolejny epizod, który spotkał mnie niedawno - w wieku 23 lat, był dla mnie trochę innym doświadczeniem. Wiadomo - mam już teraz dużo mocniej wykształconą inteligencję i zaczerpnęłam już sporo wiedzy z różnych dziedzin. Badanie odbyło się tylko za pomocą słuchawek z doczepionym magnesem i urządzonka wysyłającego impulsy (podobno na zasadzie USG, tylko jak u licha przez słuchawki?!). Nie będę zagłębiać się w zasadę działania, bo tutaj ważniejsze jest to, że miałam wrażenie, że to działa! Jak to? Ja, taki sceptyk? A właśnie!
Byliśmy na badaniu całą rodziną, gdy 'skanowany' był tato podeszłam i z ciekawości zerknęłam na ekran komputera - znowu te trójkąty, kwadraty, kółka i wszystkie kolory! Tutaj inaczej niż za pierwszym razem - nie dostałam kolorowego wydruku całego organizmu, tylko jedną kartkę zadrukowaną na czarno schorzeniami, jakie podobno u mnie występują. Najciekawsze w tej metodzie jest to, że początkowy wywiad obejmuje tylko przyjmowane leki, a konsultacja po skanowaniu jest bardzo bogata. Pani pyta czy występuje u mnie to i to, a ja odpowiadam, że owszem... (:O) Tym sposobem kolejny specjalista odradził mi pić mleko i spożywać nabiał, ogólnie to chyba zostały mi same warzywa, kasze i woda (ciepła!) do picia.

W tej chwili nie zdecydowałam się jeszcze na żadne leczenie, ale wiem, że dietę zachowam. Pewne zalecenia wezmę do siebie i zwrócę uwagę na diagnozowane przypadłości. Jako ciekawostkę zdradzę Wam, że podczas pierwszego badania x lat temu została mi zdiagnozowana alergia na jajko kurze, co potwierdził ostatnio przeprowadzony przeze mnie test na nietolerancje pokarmowe Food Detective™ opracowany przez firmę Cambridge Nutritional Sciences (CNS) Ltd. z Wielkiej Brytanii.


Sam test nie jest zbyt skomplikowany do przeprowadzenia samemu, ale u mnie mega dużym problemem było pobranie krwi - nie byłam w stanie uzyskać odpowiednio dużej próbki, a dodatkowo dołączone lancety nie zdały egzaminu - mam problem z ukrwieniem w palcach. Udało się po próbach z dodatkowymi igłami dokupionymi w aptece (a ta granatowa plamka poza polami została po skrzepie, który niestety zdążył się zrobić podczas pobierania).

Wracając do tematu badań falami elektromagnetycznymi - ich właściwością jest wykrywanie schorzeń i możliwych stanów chorobowych z dużym wyprzedzeniem, co obniża jego wiarygodność - ktoś pomyśli 'przecież nie mam żadnych problemów z kolanami', a za kilka miesięcy wyląduje na stole operacyjnym. Takie życie. Jestem jednak zdania, że należy wziąć do siebie te sugestie i zadbać o profilaktykę, ponieważ wszyscy stajemy się coraz starsi i coraz bardziej wymagający robi się każdy organizm. 
Pierwsze zetknięcie w moim przypadku było chyba zbyt szybko, nie widziałam potrzeby badania się, dbania o organizm i swoje zdrowie, a teraz już wiem, jakie to jest ważne - nie tylko dla mnie samej, ale dla przyszłego pokolenia, które już powoli jest w planie, a należy mu się wszystko co najlepsze.

Druga i trochę odrębna kwestia to te cudowne preparaty, w których skuteczność niekoniecznie wierzę, ale z których ideami się zgadzam - witamina C z aceroli, czy kora sosny przybrzeżnej jako antyoksydant - to wszystko super, ale moje pytanie pozostaje bez odpowiedzi - jak organizm rozróżnia syntetyk od natury. Na jakiej podstawie mam uwierzyć w to, że w końcu pozbędę się pasożyta z jelit i przestanie mnie boleć głowa? No cóż, chyba muszę przetestować.

Jako następne ciekawe doświadczenie dodam tylko dwa zdania. Skusiłam się także kiedyś na akupunkturę! Wzięłam ponad 12 zabiegów nakłuwania i nie odczułam efektów. Czy to siedzi w głowie, czy ma już inne podłoże?

Spotkaliście kiedyś takie metody badań? Może mieliście je robione? Jak zapatrujecie się na niekonwencjonalną medycynę? Piszcie koniecznie!


6 komentarzy:

  1. Nie spotkałam się wcześniej z takimi metodami badań ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znane z diagnozowania i przepisywania preparatów ziołowych i naturalnych. Gdy wpiszesz witamina C z aceroli lub sosna przybrzeżna w internecie - na pewno na coś trafisz ☺️ Ale specjalistów z tej dziedziny jest więcej niż nam się wydaje

      Usuń
  2. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą metodą badań! Poczytam o niej więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się zainteresować - dla samego zaspokojenia ciekawości 😁

      Usuń
  3. Mnie jako dziecko mama zabrała do bioenergoterapeuty :) Miałam kilka lat a on kazał się pochylić nad kwestią mojej tarczycy, która po wielu latach okazała swoje "oblicze" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli sama zaczynam wierzyć w takie cuda dziwy :D

      Usuń

Pozostawiając komentarz, wyrażasz zgodę na przetwarzanie Twoich danych osobowych oraz akceptujesz Politykę Prywatności.

Chętnie odpowiem na każde pytanie!

Polecany post

Szampon - jaki wybrać i jak go dobrać

Kompendium o skórze głowy Skoro wiele z Was nie stosuje metody CG (i ja w pełni rozumiem wskazania, które to wymuszają), a wszelkie pro...